Przykrą niespodziankę sprawili sobie i swoim kibicom piłkarze wejherowskiego Gryfa ulegając wysoko na swoim boisku Olimpii Elbląg 1:4 (0:3). Przegrali również, ale na wyjeździe, Tytani Wejherowo ze Szczypiorniakiem Olsztyn 35:29 (18-14).
Porażka na swoim boisku z elbląską Olimpią, to mecz, o którym kibice i piłkarze chcieliby jak najszybciej zapomnieć. Już w 17 minucie Kubowicz główką pokonał Lelenia. Gryfici nie zdążyli ochłonąć po pierwszej straconej bramce, już dwie minuty później po celnym strzale Bojasa zrobiło się 0:2 dla gości. Trzecia bramka padła w 38 minucie i do przerwy elblążanie prowadzili trzema bramkami. Po zmianie stron, gdy w 54 min. Pietroń strzelił czwartą bramkę po ładnym lobie było już wiadomo, że losy tego meczu są już przesądzone. Jeszcze w 76 minucie honorowego strzelił Chwastek, ale szanse na nawiązanie walki w końcówce z Olimpią zmarnował w 81 minucie Kołc, który przestrzelił nad poprzeczką karnego. I to by było na tyle nie licząc co najmniej trzech zmarnowanych sytuacji gości, którzy mogą tylko żałować, że nie wyjechali z Wejherowa z bogatszym dorobkiem.
Co się stało z Gryfem? Czyżby Pietroń - były piłkarz Gryfa grający obecnie w Olimpii – dobrze pouczył kolegów jak skutecznie ograć gryfitów? Wszystko wskazuje na to, że wejherowianie chyba za bardzo pewni siebie przystąpili do tego spotkania. Remis w Elblągu w jesiennej rundzie, wygrana w sparingu, mogłoby wskazywać na ewentualny podział punktów, który byłby korzystny dla obu stron. Tak jednak się nie stało... Oby ta fatalna przegrana okazała się dla Gryfa prysznicem pobudzającym do walki, niż dołującą traumą, bo do końca rundy wiosennej jest wiele spotkań, gdzie wiele może się jeszcze zdarzyć. Przekonali się o tym na własnej skórze gryfici w ubiegłorocznych rozgrywkach, gdy skazani na pożarcie konkurenci zdobywali komplety punktów w teoretycznie nieprawdopodobnych sytuacjach. Czy Gryf pozbiera się po tej wpadce okaże się za tydzień w Poznaniu, gdzie wejherowianie zagrają z Wartą...
Foto: Leszek Spigarski – nadmorski24.pl