W dwudniowej wycieczce do Warszawy i Lublina wzięli udział członkowie Związku Inwalidów Wojennych RP w Wejherowie i Stowarzyszenia Polskich Kombatantów Obrońców Ojczyzny im. gen. Władysława Andersa w Redzie. Głównym celem wyjazdu było zwiedzenie Muzeum Powstania Warszawskiego w stolicy oraz Miejsca Pamięci i Muzeum Majdanek w Lublinie.
Jak podkreśla Stanisław Harasiuk - przewodniczący wejherowskiego koła Związku Inwalidów Wojennych RP w Wejherowie podróż historyczną zorganizowano w ramach projektu "Ocalić od zapomnienia". Pomocy kombatantom w organizacji podróży udzielili Zakład Usług Ślusarsko-Mechanicznych "Zbyszek" - Zbigniew Miotek, PHU Sławomir Szyc oraz Rafał Miszke. Pomysłu zorganizowania tej podróży pogratulował organizatorom Prezydent Miasta Wejherowa Krzysztof Hildebrandt, który wspiera działalność wejherowskich kombatantów.
W gronie 30 uczestników uczestników podróży znalazły się trzy osoby, które były więźniami Koncentrantionslager Lublin, czyli obozu koncentracyjnego na Majdanku: Pani Edwarda, która nie chciała podawać do mediów swego nazwiska oraz Henryk Kwiatkowski i Stanisław Harasiuk. Obaj panowie byli wówczas zbyt mali, aby cokolwiek pamiętać z pobytu na Majdanku. Stanisław Harasiuk miał wtedy 1,5 roku a Henryk Kwiatkowski zaledwie roczek. Jednak ten fakt powoduje, że często odwiedzają to miejsce podejmując różne działania na rzecz upamiętnienia ofiar Majdanka, jak i innych miejsc martyrologii w Polsce. Zorganizowanie podróży historycznej było kolejnym etapem tej misji.
- Przez ten obóz przeszło ok. 150 tys. osób, z czego 78 tys. straciło życie. Tylko w ciągu jednego dnia 3 listopada 1943 roku w ramach akcji "Erntefest" (Dożynki) rozstrzelano tutaj 18 tys. żydowskich więźniów Majdanka - mówi Stanisław Harasiuk dodając, że jego mama, która przeżyła Majdanek, ma obecnie 93 lata i mieszka w Lublinie. Dzięki niej wie bardzo dużo o Majdanku.
Pani Edwarda trafiła do Majdanka wraz z rodzicami i rodzeństwem, gdy miała sześć lat. Pamięta, że gdy nowoprzybyłą grupę więźniów podzielono na dwie grupy - mężczyzn i kobiety, ojciec trzymał w ręku kawałek chleba, który chciał podać swoim dzieciom. Jej trzyletni braciszek podbiegł do ojca, ale któryś z wachmannów złapał go za ramię i rzucił nim z całej siły w grupę stojących kobiet z dziećmi. Wtedy ojca widziała po raz ostatni. Jeszcze tego samego dnia został rozstrzelany wraz z liczną grupa innych mężczyzn. Nie pamięta jak długo przebywała w tym obozie. Od samego początku musiała opiekować się 3-letnim braciszkiem i 9-miesięczną siostrzyczką, bo matki zostały oddzielone od swoich dzieci. Pani Edwarda mówi, że dla swego młodszego rodzeństwa musiała być jak matka. Dzięki staraniom wujka, który mieszkał w Lublinie udało się wydostać dzieci z obozu koncentracyjnego, ale zostały wywiezione w głąb Niemiec. Matka szczęśliwie przeżyła obóz i po wojnie znów mogli być razem, choć już bez ojca.
- Pamiętam, że z Majdanka trafiliśmy do piwnic w jakiejś szkole. Na dworze był mróz a w piwnicy bardzo zimno. Siostrzyczkę trzymałam na rękach przytuloną do siebie jak swoje dziecko. Odmroziłam wówczas nogi zawinięte w jakieś szmaty. Ale tylko tyle pamiętam z tamtego okresu, bo reszta zamazała się w pamięci jak urwany film. Później wywieźli nas do Niemiec. Zawszeni i brudni trafiliśmy do niemieckiego gospodarstwa na wsi. Tam zajmowałam się opieką nad sześciomiesięcznym dzieckiem gospodyni a "moje dziecko" leżało w kącie i wykańczało się. Kiedy musiałam karmić dziecko gospodyni, przy okazji podkarmiałam siostrzyczkę, bo inaczej by nie przeżyła. Podbierałam również ziarno i plewy przeznaczone dla kur. Wywieźli nas w grudniu a wróciliśmy na wiosnę, gdzieś w kwietniu - wspomina Pani Edwarda, która weszła na teren obozu, ale nie chciała wchodzić do baraków obozowych i oglądać poszczególnych eksponatów.
- To dla mnie zbyt duże przeżycie - dodaje.
- W życiu nie pomyślałem, że będę miał okazję zwiedzić ten obóz. Trzeba go pokazywać przede wszystkim młodzieży, żeby wiedzieli jaką gehennę przeżyli tutaj ludzie. To się nie mieści w głowie - mówi Tadeusz Kisielewski z Redy, przewodniczący Zarządu Okręgu Kaszubsko-Pomorskiego Stowarzyszenia Polskich Kombatantów Obrońców Ojczyzny im. gen. W. Andersa.
Uczestnicy podróży historycznej zwiedzili m.in. Zamek Lubelski, gdzie w czasie okupacji znajdowało się hitlerowskie więzienie. Obejrzeli też Stadion narodowy w Warszawie. Dodać należy, że noclegi i znakomite wyżywienie zapewnił Ośrodek Wypoczynkowy "Rudka" koło Otwocka. A właściciel ośrodka Adam Mazurek zorganizował dla gości wspaniałe ognisko, grając i śpiewając na gitarze.
Na zdjęciu: Grupa kombatantów przed Muzeum Powstania Warszawskiego