17 grudnia 1970 roku w pobliżu przystanku kolejowego Gdynia Stocznia polała się niewinna krew. Od kul karabinów zginęło wówczas 44 robotników idących do pracy, Wśród nich było dwóch wejherowian - 33-letni Marian Wójcik i 17-letni Zbigniew Nastały.
Każdego roku w rocznicę ich śmierci przy grobach obu wejherowian spotykają się działacze ówczesnej Solidarności, władze miasta Wejherowa i młodzież, by oddać im hołd i wspólnie z księdzem odmówić za nich modlitwę, zapalić znicze i złożyć kwiaty.
W uroczystości wzięli udział m.in. prezydent Wejherowa Krzysztof Hildebrandt i jego zastępca Piotr Bochiński, starosta wejherowski Gabriela Lisius, członkowie Zarządu Powiatu – Jacek Thiel i Wojciech Rybakowski, przewodniczący Rady Miasta Wejherowa Bogdan Tokłowicz, sekretarz miasta Bogusław Suwara, skarbnik miasta Arkadiusz Kraszkiewicz, działacze NSZZ Solidarność - Henryk Milewczyk, Kazimierz Mampe, Adam Rosiński, Marian Trocki oraz licznie zgromadzona młodzież ze Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 4 w Wejherowie.
- 44 lata temu 17 grudnia wczesnym rankiem mieszkańcy Wejherowa jechali jak co dzień do pracy do stoczni gdyńskiej. Przechodząc na drugą stronę ulicy z przystanku Gdynia Stocznia napotkali oddziały milicji i ZOMO, które otworzyły ogień do ludzi. A wcześniej w radiu i telewizji były nawołania władz, aby mimo strajku, ludzie szli do pracy. Zginęli wówczas niewinni ludzie. To wielka tragedia, która dotknęła także wejherowian. Co roku spotykamy się tutaj, aby oddać im hołd i o nich pamiętać – mówi Krzysztof Hildebrandt, prezydent Wejherowa.
Jak wspomina jeden z działaczy Solidarności początkowo na grób kolegów przychodziło tylko najbliżsi. Z czasem dołączyli włodarze miasta. Z roku na rok przychodzi coraz więcej młodzieży, co dowodzi iż młodzież interesuje się i żyje historią współczesną naszego kraju a także swojego miasta.