Legia Warszawa przerwała dotychczasowe sukcesy wejherowskiego Gryfa w Pucharze Polski. Podczas ćwierćfinałowego spotkania rozegranego 13 marca na Wzgórzu Wolności legioniści strzelili gryfitom trzy bramki. To wysoka zaliczka gości przed meczem rewanżowym w stolicy.
Przez pierwsze pół godziny podopieczni trenera Grzegorza Nicińskiego prowadzili równorzędny pojedynek z pretendentem do tytułu mistrza Polski. Już w 9. minucie wejherowianie mogli nawet objąć prowadzenie, gdy po strzale Michała Fidziukiewicza przed utratą bramki uratował legionistów Wojciech Skaba.
Warszawianie stworzyli kilkakrotnie groźne sytuacje pod bramką Mariana Ferry, ale szczęście uśmiechnęło się do nich dopiero pod koniec pierwszej połowy spotkania. W 38 minucie stadion zamarł, gdy po strzale Michała Żyro piłka wpadła do bramki Gryfa, niemal ocierając się o palce Ferry. Rutynowani legioniści z premedytacją wykorzystali chwilową dekoncentrację gospodarzy spowodowana utratą bramki i dwie minuty później w zamieszaniu na przedpolu bramkowym Ismael Blanco podwyższył wynik na 2:0.
Gdyby wówczas wejherowianom udało się zdobyć bramkę kontaktową, kto wie jak dalej potoczyłyby się losy tego meczu, ale obrońcy Legii grali bezbłędnie i nie pozwolili gospodarzom na stworzenie sytuacji strzeleckiej. Mało tego w 44 minucie Żyro podwyższył na 3:0 i w zasadzie było już po meczu.
W drugiej połowie ambitnie grający gryfici próbowali zdobyć chociaż bramkę honorową, ale doświadczona Legia grała zachowawczo kontrolując przebieg spotkania. Trzeba jednak odnotować groźne sytuacje stworzone przez wejherowian. Najpierw po ładnym dośrodkowaniu Fidziukiewicza piękną główką popisał się Mateusz Toporkiewicz i tylko świetna interwencja Skaby uratowała legionistów przed utratą bramki.
W końcówce dał o sobie znać Tomasz Kotwica strzelając znakomicie głową bramkę, której - o dziwo - nie uznał sędzia Adam Lyczmański z Bydgoszczy, gdyż boczny zasygnalizował chorągiewką spalonego. Zdaniem wielu obserwatorów była to prawidłowo zdobyta bramka, na którą w przekroju całego meczu Gryf całkowicie zasłużył.
Dodajmy, że w dwóch doliczonych przez arbitra minutach gryfici dwukrotnie mogli jeszcze zdobyć gola, ale zabrakło im szczęścia i precyzji, bo piłka dosłownie o centymetry przelatywała obok słupka bramki legionistów.
Przed rewanżem, który zostanie rozegrany w najbliższy wtorek 20 marca, zdecydowanym faworytem spotkania jest Legia, która ma trzy bramki w zapasie. Kibice wierzą jednak, że Gryf pokaże się w Warszawie z jak najlepszej strony i strzeli, choćby jedną, bramkę na stołecznym stadionie legionistów.
Zastępca prezydenta miasta Bogdan Tokłowicz, oglądający mecz na wejherowskim stadionie z Michałem Jelińskim, kierownikiem Wydziału Kultury, Sportu Promocji i Turystyki Urzędu Miejskiego w Wejherowie, nie krył uznania dla ambitnej i prowadzonej na wysokim poziomie gry w wykonaniu zawodników Gryfa, którzy jego zdaniem niewiele ustępowali tak utytułowanemu rywalowi.
Przypomnijmy, że Gryf Wejherowo przed meczem pucharowym z Legią weliminował trzech pierwszoligowców - Olimpię Grudziądz, Zawiszę Bydgoszcz i Sandecję Nowy Sącz, a także znanych ekstraligowców - Koronę Kielce i Górnika Zabrze.
Podczas pomeczowej konferencji trener Legii Maciej Skorża powiedział, że do tego spotkania podszedł bardzo poważnie i z należytym szacunkiem dla Gryfa, bo zdawał sobie sprawę, że wyeliminowanie przez gospodarzy pięciu wyżej notowanych drużyn na pewno nie było dziełem przypadku.
- Mieliśmy nadzieję, że w drugiej połowie rywale opadną z sił, ale nic takiego nie miało miejsca. Uważam, że Gryf zaprezentował się z korzystnej strony. Życzę wejherowianom awansu do drugiej ligi – powiedział trener Legii.
Gryf – Legia 0:3.
Bramki: Michał Żyro 38, 45, Ismael Blanco 40
Żółte kartki: Daniel Łukasik, Artur Jędrzejczyk.
Gryf Orlex Wejherowo: Wiesław Ferra - Jarosław Felisiak, Przemysław Kostuch, Adrian Kochanek, Bartłomiej Oleszczuk - Łukasz Krzemiński (46. Łukasz Pietroń), Piotr Kołc, Tomasz Kotwica, Maciej Szymański (46. Krzysztof Wicki), Grzegorz Gicewicz (62. Mateusz Toporkiewicz) - Michał Fidziukiewicz.
Legia Warszawa: Wojciech Skaba - Artur Jędrzejczyk (67. Dominik Furman), Dickson Choto, Inaki Astiz, Tomasz Kiełbowicz - Nacho Novo, Ivica Vrdoljak, Mirosław Radovic (68. Michal Hubnik), Daniel Łukasik, Michał Żyro - Ismael Blanco.