13 września po północy zameldowały się na wejherowskim rynku cztery załogi uczestniczące w tegorocznym Rajdzie Złombol wiodącym przez Bałkany do Stambułu w Turcji. Uczestnicy rajdu w ciągu 10 dni przejechali ponad 5 tys. kilometrów na terenie 8 krajów pokonując liczne trudności, w tym własne słabości i zmęczenie. Podczas rajdu zebrano ponad 120 tys. zł na Domy Dziecka.Bezpośrednio po powrocie z wyprawy Leszek Glaza poinformował, że w rajdzie, który startował z Katowic, wzięło udział ponad sto samochodów wyprodukowanych w epoce komunistycznej z całej Polski. Rajdowcy dysponując jedynie mapami musieli dojechać do punktów kontrolnych jadąc wybranymi przez siebie trasami. Oprócz wysokogórskich przełęczy i stromych zjazdów na masywach południowej Europy kierowcy musieli radzić sobie ze zróżnicowaną jakością dróg i zmianami temperatury w starych samochodach bez klimatyzacji. W różnych rejonach temperatura wahała się od 4 do ponad 30 stopni Celsjusza. - Cel został osiągnięty, bo do mety w Stambule z różnymi przygodami dojechali wszyscy. Na Domy Dziecka zostało zebranych ponad 120 tys. zł. To co udało nam się zrobić daje poczucie satysfakcji. Jesteśmy trochę zmęczeni, ale szczęśliwi. - Fantastyczna wyprawa, fantastyczne towarzystwo i fantastyczne wrażenia do opowiadania na długie wieczory - stwierdził doktor Marek Lewandowski, który jako jedyny z rajdowców jechał do Stambułu Syrenką Bosto. Jak zapewnia kierowca, jego Syrenka - pomijając błahostki - sprawowała się bez zarzutu. Raz musiał wymienić wycieraczki, innym razem naprawić przerywacz. Łukasz Lewandowski z żoną Julią, który jechał Fiatem 1300 uważa, że jechało się wygodnie, bo to stary, ale komfortowy samochód. A dobrze przygotowanym samochodem można jechać na koniec świata. Podróż ocenia za bardzo ciekawą pod względem edukacyjnym.- Jechało się bardzo przyjemnie. Nie żałuję i polecam wszystkim paniom - mówi Julia Lewandowska żartując, że dopiero teraz docenia jakość polskich dróg, bo w Bułgarii droga krajowa przypominała poligon wojskowy. Przedstawicielom Twojej Telewizji Morskiej popsuło się tylko radio, ale udało się je szybko naprawić. Marcin Schmidtke i Maciej Kołodziejski, którzy podróżowali Ładą 2107 mówią, że byli zawiedzeni drogami w Rumunii, które chwilami przypominały leśne dukty lub nasze rodzime wąskie asfaltówki na niektórych wioskach. Innym problemem była duża ilość TIR-ów na tych wąskich drogach, a także biegające luźno po drogach zwierzęta domowe, gdyż wiele gospodarstw w Rumunii nie jest ogrodzonych.- Bywa, że drogą biegnie sobie koń lub wielkie stado owiec przez kilka godzin blokuje drogę - mówi Marcin Schmidtke. Dlatego jego zdaniem udział w rajdzie należy uznać za wyprawę lub ekspedycję. Generalnie uczestnikom rajdu podobały się drogi w Czechach, Słowacji i na Węgrzech, a także w Serbii, przez którą postanowili wracać do kraju. Uznanie wzbudziły również stacje paliwowe w Turcji, a zwłaszcza WC z pełną automatyką i elektroniką. O wrażeniach turystycznych z podróży wejherowscy rajdowcy będą rozmawiać w rodzinach i wśród znajomych. Obszerną relację filmową w Twojej Telewizji Morskiej obiecuje zamieścić Dariusz Schmidtke, współwłaściciel TK Chopin, który współczesnym samochodem jechał z uczestnikami rajdu i filmował przebieg imprezy.