Wojciech Kunicki, 65. letni mieszkaniec podjelenioogórskiego Siedlęcina, kontynuując marsz pieszy dokoła Polski 19 czerwca br. odwiedził Wejherowo.Wędrownik wstąpił do ratusza i pieczątką turystyczną podbił swój zeszyt, w którym rejestruje przebyte trasy. Jak mówi z Jeleniej Góry wyszedł 13 maja i każdego dnia pokonuje ok. 30-40 km. Sypia w swoim letnim namiocie korzystając czasem z gościnności uprzejmego proboszcza, sołtysa lub kwatery agroturystycznej. Nie korzysta z podwózek samochodem lub motocyklem, gdyż zamierza uczciwie przebyć całą trasę pieszo. Całość trasy liczy ok. 2400 km i podzielona jest na 4 odcinki graniczne. Dotychczas przeszedł ok. 850 km. Do domu koło Jeleniej Góry zamierza dotrzeć w połowie października, zanim przyjdą mrozy i w górach spadnie śnieg. Dlatego zaplanowane odcinki przemierza systematycznie i planowo, aby nie spowodować opóźnienia.W pierwszym etapie idąc z Jeleniej Góry zwiedził m.in. Zgorzelec, Żagań, Krosno Odrzańskie, Słubice, Chojnę, Gryfino, Goleniów i Wolin. W drugim etapie zmierzając w kierunku Gdańska szedł trasą m.in. przez Międzyzdroje, Dziwnów, Rewal, Kołobrzeg, Ustronie Morskie, Mielno, Darłowo, Ustkę, Łebę, Władysławowo, Puck i Redę. Drugi etap idąc przez Elbląg i Mazury zakończy w Sejnach. W trzecim etapie pokona „ścianę wschodnią” aż po Bieszczady, a stamtąd ruszy w czwarty etap wiodący poprzez Beskidy, Karpaty i Sudety.Kunicki mówi, że od kilku lat, gdy miał urlop zawsze wybierał się na piesze wędrówki. Na całe przedsięwzięcie potrzebuje ok. 185-190 dni. Ze sobą niesie plecak z namiotem ważące razem ok. 20 kg. Na trasie musi sobie radzić z wiatrem, deszczem, słońcem i słabościami. Buty jak zedrze, musi kupić nowe. Podobnie z odzieżą. Nie zawsze jest okazja, żeby coś wyprać i wysuszyć. Bywa że musi coś kupić w „ciucholandzie”, bo taniej. Z każdego dnia sporządza notatki. - Moim celem jest poznawanie ludzi, a zwłaszcza zwyczaje i obyczaje w różnych regionach. Chcę wiedzieć jak Polska wygląda, nie z perspektywy Warszawy i telewizyjnego obrazu, lecz z bezpośredniego kontaktu, widziana moimi oczami - mówi Wojciech Kunicki dodając, że po zakończeniu swojej wędrówki zamierza napisać książkę-reportaż z trasy pod hasłem "Widziały to moje oczy, moje nogi tam były". Będąc w Wejherowie wędrowiec został przyjęty na noc w Parafii św. Leona, a z rana - zanim wyszedł w dalszą drogę - odwiedził ratusz, klasztor, muzeum oraz obejrzał Kalwarię Wejherowską. Panu Kunickiemu życzymy szczęśliwej drogi do celu swojej pieszej podróży.