10 załóg reprezentujących Małe Trójmiasto Kaszubskie wystartowało z dźwiękiem klaksonów 14 września o godz. 9.30 z Wejherowa na trasę rajdu „ZŁOMBOL 2012”.
Uczestnicy spotkali się na placu Jakuba Wejhera przed ratuszem, zaprezentowali swoje pojazdy i po pożegnaniu z władzami i rodzinami wyruszyli w drogę do Katowic, skąd nastąpi oficjalny start 208 załóg z całej Polski do tej imprezy. Przypomnijmy, że impreza ma charakter charytatywny. Wszystkie załogi uzyskane środki z tytułu reklam przekazują na domy dziecka, dla dzieci które wchodzą w dorosłe życie. W zeszłym roku udało się przekazać na ten cel 240 tys. zł od 136 załóg.
Uczestników rajdu pożegnali przedstawiciele władz Małego Trójmiasta Kaszubskiego m.in. zastępca prezydenta Wejherowa Piotr Bochiński oraz burmistrzowie Rumi – Elzbieta Rogala-Kończak i Redy – Krzysztof Krzemiński.
Jak nam powiedział Leszek Glaza – główny organizator rajdu na terenie MTK tegorocznym celem rajdu jest Archaia Olympia znajdująca się w Grecji. Uczestników 6. edycji Złombolu czeka przejechanie Słowacji, Węgier, Słowenii, Bośni, Chorwacji, Czarnogóry, Albanii oraz przeprawa przez Grecję do półwyspu Peloponez. W sumie trasa wyniesie ok. 6 tys. km.
- Jest to impreza rodzinna, dlatego załogę stanowią często żony, dzieci – mówi Leszek Glaza z ekipy „Kaszubi” jadący Skodą 105L z 1983 roku. - Na trasie musimy być samowystarczalni. Nie jedzie z nami żadna ekipa techniczna. Każdy musi mieć swoje części zapasowe i radzić sobie sam, choć przy awariach załogi pomagają sobie nawzajem. W tym roku jako wejherowianie uczestniczymy w tej imprezie po raz trzeci.
Po raz trzeci bierze udział w rajdzie znany wejherowski lekarz Marek Lewandowski, który ze swoją córką Marią tworzą wraz z samochodem Żuk załogę „Łamignat”.
- Samochód marki Żuk nabyłem od złobmolowiczów, bo zależało mi na dużej ilości sprzętu i możliwości noclegu. Nie jest za szybki, ale bardzo dzielny. Poza tym lubię duże samochody. A historia Złombola dowodzi, że najlepiej w rajdzie pod względem technicznym sprawują się Żuki i Fiaty – mówi Marek Lewandowski, który swojego Żuka do tej imprezy przygotowywał pół roku poświęcając na to swoje wolne popołudnia i wieczory.
Po drodze rajdowców na pewno czeka walka ze zmęczeniem, długim dystansem, podjazdami w górach, złymi drogami i wieloma niespodziankami, jak np. nieprzewidziane awarie. Ale czeka tez wiele przygód i złombolowa integracja z miłośnikami starej motoryzacji z całego kraju.